czwartek, 20 marca 2014

[2]

   Delikatnie naciągnęłam czarne zakolanówki na moje drobne nogi. Poprawiłam czarny top, którego długość przypominała stanik. Jeśli chodzi o spodenki, to ich krój sprawiał, że wyżej być już nie mogły. Granatowe platformy idealnie podkreśliły wypracowane nogi. Wzięłam do ręki czerwoną szminkę i mocno przejechałam nią po moich jędrnych ustach. Oczy podkreśliłam kreską i cieniami, wyglądałam zadziornie. Związałam włosy w pół kucyka, co było jedną z tych fryzur, które nosiłam prawie codziennie. Byłam gotowa. Wyszłam z pokoju, przechodząc przez salon zwinnie chwyciłam skórzaną bejsbolówkę leżącą na sofie.
   Po chwili znajdowałam się na zewnątrz, a zimne, wieczorne powietrze przezornie oplatało moje nagie części ciała. Odruchowo założyłam bluzę, dając mojemu ciału niesamowitą przyjemność czerpania z niej ciepła. Była dwudziesta pierwsza dziesięć. Czyżby się spóźniał? Odpowiedź jest prosta. Moje nogi same zaczęły wędrować po trawniku, rysując na nim małe kółko.
Niezły materiał, na zlecenie.
   W myśli wyklinałam Stevensa.* Osoby z jego zleceń zawsze były niekomfortowe dla mojego charakteru. Spóźnianie. Cecha której nienawidzę. Aktualnie właśnie ta cecha była nadużywana przez chłopaka. W myślach powtarzałam sobie, że to tylko chwilowa niedogodność, nie chcąc przyznać, że już od początków chłopak sprawiał problemy. Może nie chodziło o to co działo się w tej chwili. Od samego początku uderzyła we mnie jego zimna pewność siebie. Z zamyśleń nagle wyrwał mnie powiew wiatru, który rozszarpał swoimi szponami moje włosy. Liście dały o sobie znać, lekko szumiąc. Odwróciłam się w ich stronę, słysząc kolejny szum, mimo tego, że wiatr już się poddał. Podskoczyłam. Delikatny opuszek palca, jeżdżąc po moim udzie przeszywał moje ciało, przerażającymi dreszczami. Włosy na moim karku najeżyły się z szybkością światła. Kolejne opuszki palców lądowały na moim ciele. Ta dłoń była samolotem, który stopniowo lądował na swoim lotnisku, którym aktualnie była moja skóra.
- Boo! - ciepły oddech otulił moje ucho, zostawiając na nim przyjemne uczucie ciepła, które po chwili zamieniło się w drobne dreszcze, wędrujące po całym moim wnętrzu. Przezorność dotyku zamieniła się na zdecydowanie i odwagę. Silne dłonie zacisnęły się na moich biodrach, obracają mnie w jego stronę. Moja twarz automatycznie odchyliła się do tyłu, a usta rozchyliły się. - Wystraszyłaś się. - posumowały to ponętne usta z okrągłym kolczykiem w dolnej wardze. Schyliłam wzrok, strzepując ręce z moich bioder.
- Jesteś niezrównoważony. - niech wie, że moje usta także stać na ciekawe podsumowania. Na jego twarz wkradł się uśmiech, kradnąc każdy cień złości do swojej kieszeni, lecz nie udało mu się ukraść niebezpieczeństwa z jego oczu.
- Wyglądasz seksownie kiedy się przebierasz. - zaśmiał się cicho, uśmiechając jakby był zawstydzonym. Oczywiście to istne kłamstwo, które tylko przeleciało przez mój mózg, który je nieubłaganie skarcił. - Skoro już się oceniamy. - jego palce przejechały bo nagim skrawku mojego brzucha, niedbale opadając. Podążałam wzrokiem za jego dłonią, dokładnie ją obserwując. Bez słowa, chłopak zaczął prowadzić swoje nogi, w stronę ulicy. Zgubiłam trop jego dotyku, co przez moment sprawiło, że stałam się rozdrażniona. Jego auto stało w ciemnym miejscu, przy krawężniku. - Chodź. - rzucił mi spojrzenie. - Chyba nie masz zamiaru spędzić nocy w domu? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź. Tak bardzo sprawiał, że chciałam powiedzieć mu kolejną niemiłą uwagę. Nie wiem, czy był aż tak głupi, aby pomyśleć, że może się mną bawić, czy po prostu był tak niesamowicie dobrym aktorem.
- Spóźniłeś się. - wyrwało się z moich ust. Nie odpowiedział. Podszedł do drzwi pasażera i otworzył je, jego wzrok powędrował na mnie. Mimowolnie kącik moich ust, podniósł się w górę.
- Wsiadaj kotku, nie mam czasu. - przewrócił oczami, a na jego kolczyku przez sekundę odbiło się światło lampy. Stanie z założonymi rękami, kiedy chłopak otwiera ci drzwi, było niegrzeczne. Po chwili wsiadłam do auta, po czym mężczyzna zatrzasnął drzwi. 
    Podczas drogi dominowała cisza, lecz nie zawstydzała żadnego z nas. Oczy Horana od czasu do czasu wędrowały na moje nogi, lub klatkę piersiową. Nie wiem czy był to z jego strony komplement, ale schlebiało mi to. Moje oczy nieśmiało odwdzięczały się, obserwując jego ubiór. Czarne rurki maskowały jego nogi, a białą koszulkę z wcięciem, pokrywała skórzana kurtka. Może i był przystojny, lecz był kompletnie - pozwólcie, że się powtórzę - niezrównoważony. Kto zabiera dziewczynę, której nie zna imienia na imprezę? Kto bierze ją do swojego auta, proponując podwózkę? Chyba właśnie nasunęła mi się odpowiedź. Chłopcy, którzy chcą przespać się z dziewczyną. No cóż, nie będę się awanturować, to tylko kolejny plus dla mnie i oszczędzenie czasu. Dziękuję. Wyszeptałam w myślach.
- Znasz już kogoś ze szkoły? - spytał, jakby chciał po prostu zagłuszyć ciszę, która widocznie mu przeszkadzała.
- Alexe. Była dla mnie miła. - chciała być dla mnie miła i narzucała się. Irytuje mnie to.
- Wyraźnie za bardzo przyzwoita. - niesmak wkradł się na jego usta. Może i była nadmiernie miła, lecz to, że jest grzeczna, nie znaczy, że musi być niczym w jego oczach. - Słyszysz? - jego oczy pokierowały się na małe podwórko. Głębokie uderzenia bassów muzyki, odbijały się o moje wnętrze. - Chodź. - chłopak zgasił auto. Jego palce dotykiem szukały paczki papierosów w schowku, co po chwili im się udało. Wysiadł z samochodu i otwierając bagażnik wyciągnął zgrzewkę piwa, którą zaraz komuś oddał. - Wysiadaj kotku, tracisz czas. - uchylił drzwi z mojej story i spojrzał na mnie z burzą pretensji w oczach. Zrobiłam jak mówił, w mgnieniu oka stałam obok niego. Ruszyliśmy do środka tej imprezy. Impreza pękała od ludzi. Małe podwórko zajmowało parę par całujących się - delikatnie mówiąc - i chłopaków chcących zapalić papierosa w spokoju. Przez okna widać było ludzi, rozmawiających, tańczących. Horan objął mnie w talii przyciągając do siebie. Nie chciałam zaprzeczać, udawać zbyt niedostępnej. - Zapalę. - rzucił blondyn.
- Poczekam. - odpowiedziałam krótko.
- Jeśli chcesz. - papieros szybko znalazł się pomiędzy jego palcami. Zaciągnął się nim, zamykając oczy. Chwilę potem dym wyłonił się z jego rozchylonych ust, tworząc małe fale i znikając w powietrzu. Podniósł głowę do góry, a jego szczęka idealnie zarysowała się. Wyglądał, jakby był nieobecny, całkowicie oddał się tej czynności. Jakby nie ten świat zapełniał jego głowę. Nagle wyrwał się z niego, zniżając głowę. - Chcesz zapalić? - podniósł jedną brew.
- Nie znoszę palenia. - wysyczałam, spuszczając wzrok na platformy. On tylko zaśmiał się.
- Mówisz jak moja matka. - pokiwał głową, rzucając papierosa na ziemię i przydeptując go. - Nie znoszę jej. - nie znosiłam palenia, ale sposób w jaki on to robił, był pociągający. (?) Czasami odkrywam nowe strony siebie, które myślą, że mogą wmówić mi, że kieruję uczucia w stronę moich zleceń. - Mimo tego, dalej jesteś dla mnie seksowna. - posłał mi delikatny uśmiech. - Tylko bądź grzeczna, kotku. - łapiąc za klamkę, szepnął mi do ucha, a jego ciepły oddech przeszył moje ciało.
   Przeszliśmy kawałek i trafiliśmy na grupę, która prawdopodobnie była kolegami Horana. Przekleństwa niekontrolowanie wyrywały się z ich ust. Kolczyki były towarzyszami ich twarzy, podobnie jak u blondyna. Coś czego nie miał Niall, były tatuaże, wyryte na ich nagiej skórze. Zaczęli rozmawiać, a ja odrywając się od nich, powoli podchodziłam do postaci, którą wydawało mi się, że znam. Czarne włosy, opadały na jej ramiona i łopatki. Jej chude nogi, stały odwrócone w stronę lady, za którą stały wszelkiego rodzaju alkohole. Obok niej stała nieco niższa blondynka. Ich śmiech tworzył melodyjne dźwięki, dochodzące do mojego ucha. Była ubrana w starte spodenki z mocnymi przetarciami na tyle i biały top. Czy to ona? Pod żadnym pozorem nie spodziewałam się jej - tutaj. Złapałam ją za ramię i pociągnęłam w swoją stroną.
- Alexa? - podniosłam brwi.
- Tak...? - ujrzałam w końcu jej twarz. To ona. Jej usta pokrywała bordowa szminka, a oczy nie za mocny makijaż. - Co ty tu robisz? - spytała mnie, a jej oczy wyrażały chyba wszystkie emocje o jakich kiedykolwiek słyszałam.
- Przyjechałam świętować zwycięstwo. - drętwo odpowiedziałam.
- Kto Cię zaprosił? - zmarszczyła twarz. Przemyślała to, co powiedziała i stwierdzając, że brzmi to nie kulturalnie, dodała. - Cieszę się, że jesteś. - jej kąciki ust podciągnęły się w górę, nieśmiało.
- Niall. - rzuciłam wzrok na chłopaka. W jej oczach pojawił się już tylko strach i przerażenie. Przyciągnęła mnie do siebie, nie chcąc aby blondynka słyszała co mówi.
- Ty nie wiesz kim on jest. - szepnęła. Kimkolwiek jest, jest moim zleceniem. - Nie jest dla Ciebie. - spojrzała w moje tęczówki, natarczywie. - On to kłopoty, a ty możesz zostać jego sposobem ucieknięcia od nich.
- Horan, kim ona jest? - Chandler zagwizdał i szturchnął chłopaka z blond włosami w ramię. - Skąd ty ją wziąłeś stary? - wytatuowany chłopak wypuścił powietrze z swoich ust, zagryzając wargę i marszcząc czoło.
- Jest moja. - niebieskooki mężczyzna popatrzył się w dół i uśmiechnął się delikatnie, a jego głowę przeleciały miłe myśli.
- A potem będzie moja. - wcześniej cichy chłopak, popatrzył w oczy Horana, co po chwili jakby pożałował. 
- Nie dotykaj jej. - szczęka blondyna drgnęła, jabłko adama ciężko podnosiło się i opadało. Jego oczy, jakby ściemniały. Powoli żyły na ręce Nialla, towarzyszyły zaciskaniu pięści.
- Daj sobie spokój. - Chandler chcąc rozładować napięcie między przyjaciółmi uderzył Jamesa w rękę.
 - Jak ma na imię? - tym pytaniem, skrępowali go.
 - Posiada imię, które w nocy, nigdy nie wyleci z twoich ust.

 Horan's perspective.
   Jej biodra poruszały się w rytmie muzyki, Love Is A Drug New Politic, która idealnie mogła uwydatnić atuty jej ciała. Obserwowałem ją, tańczyła sama, przez chwilę. Kto oparł by się temu ciału? Nikt nie chciał aby było samotne. Ktoś właśnie to zrobił, uległ. Mężczyzna podchodził do niej, a ona śmiała się do innej dziewczyny. Za chwilę jego palce powędrowały na jej biodro. Zacisnąłem szczęnkę, a ona drgnęła. Moje nogi nie dały się namawiać, ruszyły w jej stronę. Będąc coraz bliżej, wysunąłem zimną dłoń, kładąc ją na jej ramieniu i zjeżdżając w dół. Jej ciało, odwrócone ode mnie, nie pozwalało oderwać od siebie wzroku.
- Napijmy się. - szepnąłem jej do ucha. Chłopak obok niej, był widocznie niezadowolony z mojego towarzystwa. Dobrze. Dzieliliśmy się tymi samymi uczuciami. Mimo tego, byłem zadowolony, z niego. Nie posuwał się zbyt daleko, lecz ona nie zwróciła na mnie uwagi. Przejechałem palcem po jej talii. - Zamówię Ci coś. - ponownie wyszeptałem, wyraźnie rozdrażniony. Chwilę czekając na jej reakcję, podszedłem do małego barku, przy którym stał niski brunet.
- Dwa drinki, whisky. - rzuciłem niechlujnie banknot na ladę, obracając się. Teraz tańczyła obok dziewczyny, z którą wcześniej śmiała się. Jej gęste włosy, związane w pół kucyka, podskakiwały na jej plecach. Loki mimowolnie bujały się w rytm muzyki. Moja bejsbolówka już dawno leżała gdzieś na boku. To, że ją ubrała świadczyło, o tym, że tej nocy jest moja. Mam nadzieję, że każdy już sobie to zanotował. Teraz jej ciało przyozdabiało skromne, lecz ukazujące wystarczająco, czarne ubranie. Top przypominał mi stanik. Więcej zabawy.
   Piosenka skończyła się, z jednej strony szkoda, pasowała do jej bioder, a z drugiej, wreszcie tu idzie. Usiadła obok mnie. Rozejrzała się po ladzie.
- Myślałam, że zatańczysz. - jednorazowo spojrzała na mnie, a jej usta śmiały się pewnym siebie, uśmiechem.
- Chciałem, ale lubię też obserwować jak inni tańczą. - oblizałem usta. - Kiedy dzisiaj się przebierałaś, mogłem tam być i rozebrać Ciebie sam, lecz obserwowałem. - obrazy z przed paru godzin, przeleciały przez moją głowę, pozostawiając w niej rozkoszne ślady.
- Nie jestem tego taka pewna. - zaśmiała się, a jej drobne paluszki pochwyciły mojego drinka. Widocznie nie miała czasu czekać na swojego. Myślałem, że tylko niewinny łyk odwiedzi jej usta, ale ona podniosła się z krzesła. Wstałem, mój wzrok podążał za nią, obróciła na chwilę swoją głowę, delikatnie uśmiechając się. Znikła. Zmieszała się z resztą, spoconych ciał. Przechodziłem między nimi, szukając jej wzrokiem. Buzowało we mnie. Znowu jej oczy błysnęły między całym zamieszaniem. I znikła. Co chwile łapałem ją wzrokiem, a potem znikała. Każdy człowiek, obok którego przechodziłem, oblewał mnie lawą zdenerwowania. Po chwili zaczęło robić się mniej tłoczno. Coraz mniej osób odpychałem łokciami, po chwili nie było ich już w ogóle. Znajdowałem się w korytarzu, jeśli można było to tak nazwać. Teraz widziałem każdy jej kawałek. Od obcasów do czubku głowy. Uspokoiłem się, lecz jej nogi dalej wędrowały po domu. Szła przez ciemny korytarz nie odwracając się choćby na chwilę. Moglem dokładnie obejrzeć jej zgrabne nogi, ale nie były one dzisiaj moim celem. Więc, podążałem za nią. Ona dobrze wiedziała, że to zrobię. Po prostu prowadziła mnie, a ja szedłem za nią. Doprowadzało mnie to do szaleństwa, to że nie mogę mieć ją po prostu już teraz, to że mogę oglądać ją tylko z daleka. Teraz jej obcasy stukały o schody, posłała mi wyzywające spojrzenie. Szła twarzą obróconą do mnie, ale po chwili obróciła się. Zasłoniła te jędrne usta, które chciałem teraz rozszarpać. Wszedłem na schody i przyśpieszyłem kroku, ale ona zrobiła to samo. Moje ręce gotowały się do tego, aby dotknąć jej ciała. Schody nie były już przeszkodą dla jej nóg, a po chwili i dla moich. Znaleźliśmy się na pierwszym piętrze, ciemność była jednym co widziałem. Odgłos jej oddechu mieszał się z muzyką dochodzącą z dołu. Tak bardzo chciałem go przerwać dotykiem ust. To napięcie, jakie było między nami, doprowadzało mnie do szału. Alkohol w moich żyłach mknął jak szalony. Szedłem za jej oddechem, a on nasilał się. W końcu, słyszałem go niewyobrażalnie dobrze. Moje ręce powędrowały na jej biodra, przyciskając je do ściany. Ruch jej bioder, był niemożliwy bo przywarłem do niej ciałem, puszczając stamtąd ręce i łapiąc nimi jej wąskie nadgarstki. Całe moje ciało opierało się na niej, a razem opieraliśmy się o ścianę. Uśmiech niekontrolowanie wkradł się na moje usta, na których czułem ciepły oddech.
- Mam Cię. - wyszeptałem jej do ucha. Poluźniłem ucisk, a nasze ręce powoli zsuwały się po ścianie. Zrobiłem to tylko po to, aby mogły zacisnąć się na innym miejscu. Na biodrach, które sprytnie podrzuciłem w górę. Jej uda idealnie usadowiły się w moich dłoniach. Nachyliłem się nad jej szyją, obdarowywając ją delikatnymi pocałunkami. Kiedy byłem blisko jej ucha, przegryzłem jego płatek, a już po chwili poczułem gęsią skórkę na jej udach. Ociężale oderwałem się od niej, przelatując spojrzeniem po korytarzu. Dostrzegłem, kontury zagłębienia w ścianie, prowadzącego do drzwi jakiegoś pokoju. Odrywając ją od zimnej powierzchni. Ponownie przywarłem do jej szyi, opierając się plecami o drzwi i naciskając klamkę łokciem. W pokoju była zaświecona, mała lampa, która stała przy łóżku. Wreszcie ją zobaczyłem, z bliska była jeszcze bardziej piękna niż wcześniej. Jej bordowe usta, były rozwarte, jakby czekając na dotyk. Lampka, sprawiała, że pokój sprawiał wrażenie, pokoju o barwach beżowych. Może i taki był, ale towarzyszył tylko kątowi mojego oka. Nie odrywając od niej wzroku, ani ust, małymi krokami, ruszałem w stronę łóżka. Kiedy już na nie trafiłem, moje nogi ugięły się pod jego naciskiem i upadliśmy na łóżko. Odrywając się na chwilę od niej, oplotłem ją ramionami i obróciłem się zwinnie, aby być na górze. Ona rwała paznokciami moją koszulkę. Moje zimne palce jeździły po jej ciele, uwielbiając to uczucie, że przyprawiają ją o dreszcze. Złapałem za końcówki mojej koszulki i zdjąłem ją szybko, ponownie skupiając całą uwagę na niej. Teraz pocałunki zostawiałem na jej wypukłych kościach obojczykowych i ramionach, z przyjemnością patrząc jak na jej szyi tworzą się czerwone ślady. Moja dłoń, wędrowała od jej talii po jej uda. Przesuwając pocałunki, na drugą stronę jej szyi, zmieniłem kierunek dotyku w górę, wsuwając zimne palce, pod jej top. Wyczułem nimi jej stanik, okryty koronką. Top miał z tyłu zapięcie, wiec po chwili lozluźnił się i został rzucony na bok. Jej ponętne ciało, raziło mnie w oczy i sprawiało, że szalałem. Ona czując, że zabrałem część jej garderoby, zaśmiała się cicho, a na jej lewym policzku pojawił się mocno wyostrzony dołeczek. Zrobiłem to samo, wiedząc, że mam jej gorące ciało naprzeciwko mnie. Ona łapiąc moje plecy, pchnęła mnie na bok i zwinnie podążyła za moim ciałem, już za chwile będąc nade mną. Skoro tak lubi. Odetchnąłem głęboko i uśmiechnąłem się do niej delikatnie, chcąc wypuścić z siebie chodź część emocji, które buzowały we mnie jak szalone. Jej loki, upadały na moją gołą klatkę piersiową. Jej dłoń powędrowała na swój czarny stanik, zdejmując jedno ramiączko, które upadło na jej ramię. Wiedziała, że od powolnych kroków szalałem. Przezornie schyliła się i zostawiła nad moimi obojczykami duży, jak jej usta, czerwony ślad szminki. Powoli zaczęła się podnosić, a ja zjechałem dłońmi po jej nagim ciele, mając nadzieję, że za chwilę, ponownie nachyli się nad moim ciałem i będziemy mogli posunąć się dalej. Lecz ona mając kolana pod kątem prostym, przy czym jej piersi idealnie uwidoczniły się, w staniku, powoli zmniejszała go, zjeżdżając palcem po środku mojego torsu, usiadła na chwilę, biorąc moją koszulkę i swój top w rękę, wstała. Podparłem się na łokciach, chcąc obserwować każdy jej ruch, a ona przeszła obok łóżka, nachylając się nad moim uchem.
- Wolę seks na trzeźwo. - szepnęła ponętnie i musnęła lekko mój policzek. Zakładając na siebie moją koszulkę i rozpuszczając włosy, zaśmiała się i opierając się na framudze drzwi posłała mi pocałunek, wychodząc. Kurwa.


-

Należy wam się wielkie przepraszam, ale pozwólcie, że zgonię to na Krzyżaków, którym poświęcałam każdą wolną chwilę i udało mi się! Przeczytałam Krzyżaków. (Polecam, bardzo fajna książka) 

Więc myślę, że długość tego rozdziału wynagrodzi wam czekanie + zrobiłam nowy wygląd, a raczej szablon, który mi się szalenie podoba. 

JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ - NAPISZ CHOCIAŻ "SDJSDNJSDFDF
CHCE WIEDZIEĆ, ŻE TU JESTEŚ!!! 

niedziela, 16 lutego 2014

[01]

    Zmierzając przez puste ulice obrębów miasta, trafiłam na ten dom. Wysoki, przyjemny, typowy dla każdej idealnej rodziny. Niechętnie doszłam do drzwi, ciągnąc za sobą torbę. Wchodząc do środka zauważyłam zadbany korytarz. Przelatując wzrokiem po kolejnych drzwiach ujrzałam numer 3. Najwidoczniej było to, to miejsce, w którym rozpoczynałam nowe życie, lecz nie na długo. Miało być to chwilowe. Nie wiązałam z tym dużej części mojego życia. W środku znajdowało się wszystko o czym marzyła przeciętna, dwudziestoletnia, dojrzała dziewczyna. Nowe, dębowe meble. Mała, lecz przytulna kuchnia, skórzana kanapa w salonie, który łączył się z kuchnią, szklany stół i wielki telewizor. Wejście do sypialni nie posiadało drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Lubiłam ten zapach, zapach nowości. Nowego startu. Oparłam się o framugę drzwi i przejechałam po niej dłonią. Wszystko było takie piękne. Położyłam torbę na łóżku, a ono wygięło się. Otworzyłam ją i wyjęłam zdjęcia, żadne z nich nie było prawdziwe. Widniała na nich wymyślona przeszłość, nadająca wiarygodności. Posiadały one tak wiele sztucznych uśmiechów. Żaden z nich nie był prawdziwy. Ten chłopak, będzie kolejną, szybką przygodą, opierającą się na pieniądzach.

    Nareszcie trafiłam pod adres liceum, który był napisany na karteczce. Najwidoczniej to było to miejsce. Ludzie zmierzali do budynku, z torbami na plecach. Chowając małe zdjęcie do kieszeni spodni ruszyłam w stronę szkoły. Wiedziałam, że pierwsze dni były najważniejsze, pierwsze wrażenie. Musiałam go wyczuć, sprawić, że będzie chciał mnie poznać.

   Wchodząc do szkoły, poczułam na sobie wzrok paru osób. Było ich niewiele, nikogo nie obchodziła nowa uczennica. Każdy miał swoje własne sprawy. Idąc przez korytarz można było usłyszeć jak jeden z chłopaków niegrzecznie zagwizdał. Podniosłam do góry jeden kącik ust, chociaż nie lubiłam takich sytuacji, lecz to była po części też moja wina. Ubrałam się w skąpy top i ciasne jeansy. Miałam nadzieję, że blondyn będzie jednym z tych bezczelnych chłopaków lecących na piersi, tyłek i nogi. Kazano mi udać się do dyrektora, po niezbędne informacje, lecz jak zawsze, były zbędne. Dostałam kluczyk od szafki numer 237, pudło rzeczy z nadrukami szkoły "Sheffield". Według dyrektora, moja klasa miała być przyjemna, ale kogo to obchodziło. To była kwestia czasu, kiedy się z nią pożegnam.

    Otworzyłam szafkę i włożyłam do niej książki. Następnie pudło i wyciągnęłam z niego skórzaną bejsbolówkę, z godłem szkoły. W środku szafki przykleiłam lusterko i jedno z szczęśliwych zdjęć, z mojej torby. Poprawiłam usta szminką i naciągnęłam top, chcąc uwidocznić biust. Zagarniając włosy do przodu, zamknęłam szafkę i ruszyłam do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce, z dziewczyną o ciemnej karnacji. Nie chciałam narażać się na pytające spojrzenia, lecz niestety nie udało się.
- Jesteś nowa? - nagle spytała dziewczyna z mojej ławki. Przewróciłam oczami, mając ruch wymiotny na samą myśl o nudnej rozmowie, która za pewnie mnie czekała.
- Tak. - odpowiedziałam szybko i odwróciłam wzrok, mając nadzieję, że nie będzie dalej ciągnąć rozmowy. 
- Jestem Alexa. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Rose. - odwzajemniłam uśmiech dosyć nieudolnie. - Wiesz może kiedy jest najbliższy mecz koszykówki? -  nie mogłam zapomnieć, aby znaleźć chłopaka. Minęło już wystarczająco dużo czasu.
- Dzisiaj, dopiero zaczął się sezon. - dziewczyna zaangażowała się i szybko wyciągnęła telefon. - Na ósmej lekcji. Mamy wtedy chemię. - ściągnęła brwi. Och, proszę. Niech nie udaje, że jest jej przykro.
- Cholera. - syknęłam i zaczęłam stukać paznokciami o biurko. - Ile trwa mecz? - odwróciłam się w jej stronę, marszcząc czoło.
- Dwie godziny. - automatycznie przestałam stukać paznokciami.
- Będę miała czas. - podciągnęłam jeden kącik ust i założyłam nogę na kolano.

    Nie mam pojęcia, czy ten zegarek był taki leniwy, żeby przeskakiwać wskazówkami, czy to mi leciał tak wolno czas. Przez rozmowy z Alexą, - na które nie miałam ochoty - starsza pani, która chyba nie miała ochoty żyć, nakazała mi zostać na dodatkowe godziny. Może jej się nie spodobałam, może to, że do niej się uśmiechnęłam, nie chciałam o tym rozmyślać, bo właśnie zostało dwadzieścia minut meczu. Dzwonek chyba przestraszył się tych niemiłych słów, które wypowiadałam w myślach i zadzwonił. Zdążę. Wstałam i pośpiesznie ruszyłam na mecz. Kiedy dotarłam przed hale, zobaczyłam, jak głośni ludzie wychodzą zajęci z sali. Zaczęłam się przepychać aby wejść i udało mi się. Weszłam do środka i nie było tam nikogo. Zimno uderzyło w moje gołe ramiona i skrawek brzucha.
- Cholera. - szepnęłam sama do siebie i przechodząc po schodach, słysząc odgłos własnych butów usiadłam na jednym z miejsc. Większość świateł nagle zgasła i zostało zapalone tylko parę na środku boiska. Schyliłam głowę i schowałam twarz w rękach. Właśnie zmarnowałam bardzo ważny dzień, świetnie.  Nagle usłyszałam odgłos odbijającej się piłki, który stopniowo się zwiększał. Echo sprawiało, że cała hala odczuwała kolejne uderzenia piłki. Do piłki doszły też piski butów, powoli podniosłam głowę. Czarne nike na nogach, drużynowe spodenki, goły tors, umięśnione ramiona i miodowe włosy.
- Kurwa. - chłopak wymamrotał po tym jak jego rzut okazał się niecelny. Złapał zwinnie piłkę i znów to zrobił. Udało mu się. Piłka odleciała, a on łapiąc ją odwrócił się, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Piłka szybko odbiła się i znalazła się w jego drugiej ręce. Stając tak, abym miała widok na jego plecy wykonał kolejną próbę, kolejny raz była celna. Kiedy piłka nie zajmowała już jego uwagi podszedł do ławki, gdzie zwykle siedzieli rezerwowi i wyciągając z torby ręcznik, wytarł nim swoje swój tors. Każdy jego kawałek był idealnie wypracowany. Znajdując wodę, napił się jej  i jednorazowo wylał na swoje ciało, delikatnie rozcierając. Niezgrabnie wplótł palce w swoje włosy pozostawiając je w nieładzie. Zapiął torbę i wolno podnosił swoje spojrzenie, które po chwili utkwiło we mnie. Zadziorny uśmiech wkradł się na jego twarz, którą po chwili schylił.
- Trochę spóźniłaś się na mecz kochanie, chyba, że chciałaś pooglądać tylko mnie. - znowu podniósł głowę i popatrzył się na mnie. Nie wiedziałam, że będzie pewny siebie. Zarzucił ręcznik na swoje ramię i ruszył w moim kierunku. - Podejrzewam, że to drugie. - zaśmiał się niegrzecznie. Był coraz bliżej. Nie odezwałam się ani słowem, tylko wpatrywałam się na niego z zaciekawieniem. Był wystarczająco blisko, abym przypatrzyła się jego twarzy. Teraz mogłam zauważyć kolczyk na jego ustach i dołeczek w podbródku. Kładąc torbę na ziemi, usiadł obok mnie.
- Myślałam, że kapitanowie drużyn nie pudłują. - szepnęłam i rzuciłam na niego spojrzenie. Nie patrzył się na mnie. Kiedy dotarło do niego co właśnie powiedziałam, zaśmiał się lekko.
- A ja myślałem, że słodkie dziewczyny są grzeczne. - wreszcie na mnie spojrzał, jego spojrzenie bez pośpiechu jechało od dołu, w górę. Szczególną uwagę zwrócił na górną partię mojego ciała. Jego oczy wyglądały jakby same chciały zrzucić moje włosy z kości obojczykowych. Następnym punktem zaczepienia, były usta, którym także przeznaczył wystarczającą ilość czasu. Delikatnie zwilżył dolną wargę, po czym chwycił zębami swój kolczyk. - Ale, takie właśnie lubię. - finałem wędrówki jego spojrzenia były moje oczy. Wpił się w nie, jakby chciał w nich wyczytać wszystko co mógł. Sprawił, że jego oczy nakazywały mi na siebie patrzeć. W pewnym momencie po prostu przestały to robić. Chłopak wstał, zabierając swoje rzeczy. - Zostajesz? - spytał, śmiejąc się. Nie kazałam mu czekać. Wstałam i wyszłam z sali, z chłopakiem. Zgasił światła i zamknął drzwi na klucz. Szliśmy przez pustą szkołę bez słowa.
- Zawiozę Cię do domu, jest późno. - blondyn, który dalej był bez koszulki rzucił. Nie miałam pojęcia dlaczego chciał to zrobić. Nie wiedział o mnie praktycznie nic.
- Do domu mam blisko. - odpowiedziałam mu. Nie mogłam być za bardzo uległa. 
- Więc starczy mi paliwa. - zaśmiał się, myśląc, że się go boję. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.Wyszliśmy na zewnątrz, nagie ciało chłopaka automatycznie drgnęło. Poczułam nieprzyjemny chłód uderzający w moje ramiona. Niall poprowadził nas do czarnego Range Rovera i otwierając bagażnik, włożył do niego torbę, lecz zanim to zrobił wyciągnął z niej koszulkę i założył ją niechlujnie. Zamknął bagażnik i podszedł do moich drzwi otwierając je. - Nie bój się mała, nie gryzę. - jego kącik ust podniósł się do góry, a jego twarz przybrała niegrzeczny wyraz. Wsiadłam do auta, a on po chwili zrobił to samo. Odpalił auto i rzucił mi spojrzenie i oblizał usta.
- Więc gdzie mieszkasz? - spytał, skupiony na kierownicy.
- Wadsworth Ave - podałam mu nazwę ulicy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, był taki skupiony kiedy prowadził. Ciągle nawilżał swoje usta językiem. Jego palce od czasu do czasu stukały w kierownice. Zmieniając biegi, żyły na jego rękach stawały się jeszcze bardziej widoczne. Koszulka, którą na sobie miał, seksownie opinała się na jego torsie.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - skupienie znikło z jego twarzy i pojawiło się na niej rozbawienie. Na moje policzki wylał się róż. - Nie rozumiem dlaczego tak mało mówisz. - zaśmiał się cicho i zmienił bieg. Też tego nie rozumiałam. Powinnam już dawno rozwinąć rozmowę, ale nie potrafiłam.Wstydem było przyznanie się, że mnie zawstydzał.
- Jestem nowa. - wytłumaczyłam się. Chłopak spojrzał na mnie, znowu analizował mnie od dołu w górę, zatrzymując się w tych samych miejscach.
- Jeśli byś chciała... - jego wzrok powędrował z mojej klatki piersiowej na oczy. - Nasza drużyna ma cheerleaderki. - jego dłoń przezornie zgarnęła moje włosy z ramienia. - Pasujesz do nich. - ponownie jego brudne spojrzenie przeleciało całe moje ciało. - Podobała byś mi się tam. - złapał zębami swój kolczyk.
- Kiedyś byłam cheerleaderką. - uśmiechnęłam się do niego uroczo, co wyraźnie mu się spodobało. Lekko podniósł brew i rozweselił się. Kłamstwo.
    Auto zgasło. Dostrzegłam znajomą ulicę. Odwróciłam się w stronę chłopaka i podziękowałam mu uśmiechem. Nacisnęłam klamkę drzwi, a one otworzyły się. Postawiłam czarny obcas na ziemi, wzdrygając się z zimna.
- Jest zimno. - chłopak niezgrabnie rzucił na moje kolano skórzaną bejsbolówkę. - Dzisiaj jest impreza z okazji naszego zwycięstwa. Przyjadę po Ciebie o dziewiątej. - oznajmił kiedy wyszłam już z auta. - Do zobaczenia kochanie. - puścił mi oczko i podciągnął niegrzecznie jeden kącik ust. Zamknął drzwi i odjechał. Dym wyłonił się spod opon, a pisk zagłuszył całe osiedle. Tej nocy będę seksowna jak nigdy. 


~ x ~

Gotowe! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale chciałam nazbierać trochę czytelników. 
Może nie spodziewaliście się, że Niall będzie niegrzeczny, no ale niespodzianki zawsze są dobre.
Zapraszam do zakładki "Informowanie", "Bohaterowie" i do obserwowania.
Rozdziały będę starać się dodawać co jeden - dwa tygodnie. 

MAM NADZIEJĘ, ŻE BLOG WAS ZACIEKAWI, BO MAM NAPRAWDĘ WSPANIAŁE POMYSŁY! 

Jeśli czytasz napisz w komentarzu chociaż "sdjkdffgfgd" chcę wiedzieć, że tu jesteś!

arisniall

 

niedziela, 26 stycznia 2014

PROLOG


 ~ o ~

   - Zostaniesz przydzielona do liceum, do trzeciej klasy. - mężczyzna w ciemnym płaszczu starał się mówić wyraźnie. Spojrzałam w jego oczy, nie było widać w nich ani jednej iskierki szczęścia. Przelotnie spojrzałam na moje paznokcie, po czym mój wzrok skierował się na czarne, wysokie buty. - Będziesz musiała wzbudzić zaufanie w pewnym chłopaku. Musisz go uwieść. - nagle podniósł palcem mój podbródek, nakazując mi na siebie patrzeć. - Nie jesteś przypadkowa. - dał mi do zrozumienia, że mój wiek i wygląd o tym zadecydował. Złapałam za jego nadgarstek i odsunęłam go od mojej twarzy. Mężczyzna zaśmiał się i powoli wyciągnął z kieszeni zdjęcia. - To on. - niezgrabnie rzucił je na stół. Zacisnęłam szczękę i wyprostowałam się, powoli zaczynając wpatrywać się w zdjęcia. Delikatnie ujęłam jedno w dłoń i skupiłam się na chłopaku. - Dwadzieścia lat, metr-osiemdziesiąt, blond włosy, niebieskie oczy, szkolny koszykarz, Niall Horan. - człowiek o ciemnych oczach opisywał chłopaka ze zdjęcia, jakby czytając mi w myślach to co na nim zobaczyłam.
- Dlaczego go chcesz? - spytałam ciekawa, i na chwilę spojrzałam w jego ciemne, pełne złości źrenice z delikatnym, dociekliwym uśmiechem. Nie miałam pewności co do tego czy ten człowiek miał w sobie choć trochę ludzkiego sumienia.
- Powiedzmy, że był w złym miejscu i o złej porze, pewnej nocy. - jak zawsze, nie chciał wdawać się w szczegóły. - Masz na to parę miesięcy. - po chwili zastanowienia oznajmił mi. Jednorazowo oblizałam usta, podejmując szybko decyzję. Nie miałam zbyt wielkiego wyboru.
- Będziecie go mieli zanim się obejrzysz. - zdjęłam nogę z mojego kolana, naprężając się do wstania.
- Nie bądź tego taka pewna. Jeśli wyczujesz, że nie dasz rady, nie trać czasu. - mówił jakby nie wierzył w to, że mi się uda.
- Nie jest to moje pierwsze takie zadanie. - naprężyłam nogi i po chwili stałam obok niego wyprostowana. Zapięłam guzik od mojego cienkiego płaszcza. Dwoma placami ujęłam jedno zdjęcie ze stołu. - Do zobaczenia. - otworzyłam drzwi od opuszczonego budynku - Niedługo. - i wyszłam bez zastanowienia. Nieprzyjemne zimno uderzyło w moje gołe nogi, przyprawiając mnie o dreszcze. Wyciągnęłam z kieszeni zdjęcie szkolnego koszykarza i obróciłam je zwinnie. Z tyłu napisane były potrzebne informacje. Adres był mi teraz najbardziej potrzebny. Miejscowe osiedle domków. Dom podzielony na trzy mieszkania i jedno z nich czekało na mnie, bym mogła zacząć kolejne, fałszywe życie. Zabawmy się.

~ o ~

ZWIASTUN